Jaaasiek napisał(a):Co jest złego? To, że zmuszano mnie do tego uważania, że było to nudne jak flaki z olejem. Nie każdy jest stworzony Łosiu do tego aby się zachwycać głębią i ukrytymi przesłaniami tekstów. Niekiedy artyści sami zaczynają się gubic w pisaniu tekstów i wychodzą straszne i komiczne rzeczy (vide Rogucki po pierwszej płycie Comy).
Men, każdemu na języku polskim przydarzały się rzeczy nudne jak flaki z olejem.
Ja mówię o postawie wobec szeroko pojętych dóbr kultury, w tym literackiej.
Po pierwsze: to nie działa tak, że ludzie "są stworzeni" do tego, żeby się "zachwycać głębią" itd. To jest coś, czego się człowiek uczy, co poznaje (z reguły jest to wyzwanie okupione jakimś wysiłkiem) - i albo się przyjmuje postawę gotowości do takich wyzwań, albo... no sam sobie musisz odpowiedzieć. Ja mogę tylko w swoim imieniu powiedzieć, że kulturowej ignorancji nie uważam za powód do dumy.
Po drugie: Twoje założenie, że spora część publiczności "nie jest stworzona, żeby się zachwycać głębią" itd., w gruncie rzeczy godzi w Twoje własne stanowisko. Bo sam tym samym przyznajesz, że jakaś część publiczności jest nieprzygotowana do dialogu, jakim jest zawsze odbiór dzieła artystycznego; i nawet nie jest to postawa: "nie wiem, nie znam, nie potrafię", tylko raczej: "nie chcę wiedzieć, nie chcę znać, nie chcę potrafić".
Po trzecie: nie uskrajniaj na siłę tego, co ja powiedziałem. Oczywiście sobie zdaję sprawę z tego, że drugą skrajnością jest przeintelektualizowanie formy i treści - czasem prawdziwe (se posłuchaj dajmy na to Yes, ja dostaję porzygu

), czasem fałszywe właśnie, jak Coma.
Tylko że z faktu, że jedni popadają w skrajność przeintelektualizowania ("zrobimy coś tak wyszukanego, że poza nami skumają to dwie osoby"), nie wynika taka oto konieczność, że trzeba spłycać i banalizować to, co się samemu robi ("zrobimy coś tak oczywistego, że nawet kulturowy analfabeta to połapie").
Krótko mówiąc: ja tu nie bronię, kurwa, wyżyn Parnasu, tylko promuję postawę poszukiwania i odmowy zgody na banał

Jaaasiek napisał(a):Czy dla Ciebie pieśń, która jest prosta w przekazie to już nie jest sztuka? To tak jak powiedzieć, że Da Vinci to sztuka, a Van Gogh już nie. Jeden miał mnóstwo ukrytych detali i dwuznaczności, drugi po prostu pięknie malował.
Eeee... Raz, że przykład chyba niecelny, bo tu jednak mówimy o dwóch kanonicznych artystach.
Dwa: już wyżej napisałem, że uskrajniasz na siłę moje stanowisko.
Teksty piosenek rockowych są na ogół dość prostymi historiami. Dla mnie to jest kwestia różnicy między prostotą a banałem właśnie. Utwory Pink Floyd w sensie tekstowym to jakaś straszliwa poezja jest? Nie, to jest proste. Ale niebanalne.
Jaaasiek napisał(a):Jeśli potrafisz ten przekaz ubrać w ekwilibrystyczne i zawiłe treści, to pisz Pan do Grabaża, póki jeszcze nie za późno.
Pisze teksty dłużej niż ja żyję na tym świecie i wie co robi. Proszę, nie przekonuj mnie, że wiesz lepiej od niego jak powinien wyglądać dobry utwór

Pobrzmiewa tutaj ten klasyczny zarzut "na krytyków": "jak umiesz, to zrób lepiej. jak nie umiesz, to się nie odzywaj". Kazik ten sam chwyt zastosował w "Skończyłem się".
Sorry, ale ta riposta jest totalnym pudłem, o czym już wielokrotnie pisałem - na tym forum także.
Odbiorca piosenek nie startuje w tej samej konkurencji co ich autor / wykonawca. Gdyby zarzut "jak umiesz, to zrób lepiej" itd. obrócić w jakiś uniwersalny imperatyw, to okazałoby się, że muzyk nagrywa piosenki wyłącznie dla innych muzyków - i tylko inni muzycy mają prawo je oceniać. Wszak tylko muzyk Y może "zrobić to lepiej" niż zrobił to muzyk X, prawda?
Inna analogia (jestem świadomy słabych stron tego porównania):
firma zakłada ci okna, po tygodniu się okazuje, że są nieszczelne. dzwonisz z reklamacją, a oni na to: jak pan sam wiesz lepiej, jak ma być, to pan nam dupy nie zawracaj. nie założysz w tym momencie firmy od montowania okien, żeby udowodnić, że "Ty też potrafisz", tylko zadzwonisz do konkurencji, prawda?
Żeby było jasne: ja nie chcę w ten sposób redukować relacji artysta-odbiorca do wolnorynkowej transakcji towarowo-usługowej. Chcę pokazać, że artysta robi rzeczy dla odbiorców. Jeśli zrobi coś świetnego, poniesie się za nim adekwatna opinia, a jeśli zrobi coś banalnego i płaskiego, to adresaci również nie pozostaną na to głusi i ślepi. Przynajmniej ci, którzy wymagają rzeczy niebanalnych i niepłaskich.
Jaaasiek napisał(a):Ale Łosiu, "badziewiastość" tego tekstu polega tylko na tym, że Ty go uważasz za badziewny. A wiemy wszyscy, że tekst nie do końca skomplikowany nie musi być badziewny. Dlaczego narzucasz innym swoje mniemanie? Czyli w Polsce każdy powinien się zachwycać tylko utworami wzniosłymi, z drugim dnem i nie mówionymi wprost? Wybacz, ale jeśli tak, to dopiero wtedy muzyka byłaby badziewiem i esencją nudy. Wyobrażam sobie tych ludzi;po koncercie artysty, który zaprezentował nowy utwór po raz pierwszy, stojących w kółku z notesikami i przekrzykujących się:
- Moim zdaniem ukryty sens tego polega na....
- Ale w drugim wersie pierwszej zwrotki...
- Moja interpretacja jest nieco inna...
- Gdzie jest krzyż?!
Jezu, no to chyba elementarz jest, że kiedy piszę na forum dyskusyjnym "coś jest jakieś", to nie oznacza, że taki jest fakt obiektywny, tylko jest to moja opinia.
I znowu uskrajniasz to, co ja napisałem. Nigdzie nie napisałem, że "nieskomplikowany" w odniesieniu do tekstu piosenki oznacza "badziewny". Bob Dylan pisze prosto, Roger Waters pisał prosto (do pewnego momentu), Kazik pisał prosto, Spięty pisze prosto i nawet Grabażowi fajne proste teksty zdarzało się popełniać

. Można pisać prosto bez rymów częstochowskich i popadania w banał.
Też pozdrawiam,
A tę dyskusję uważam za bardziej wartościową niż numer, który dał do niej pretekst
