Mówisz - masz
sem napisał(a):Groźby i zakazy odczytałem z nagłówka i 'z urzędu'. Z nagłówka, ponieważ to nie jest artykuł pod tytułem: 'Jak z szacunkiem poderwać dziewczynę' i z urzędu, bo jest podpisany przez osobę z literakami ks. przed imieniem.
Mnie chodziło o to, że tam nie ma nigdzie wyrażonych gróźb ani zakazów formułowanych z pozycji fundamentalistycznych: nie rób tego i tamtego, bo piekło, cywilizacja śmierci, holocaust dzieci nienarodzonych itd. Ale z dalszej części Twojego posta wnioskuję, że tak naprawdę każdy komunikat wygłoszony przez księdza jesteś w stanie zinterpretować właśnie jako fundamentalistyczny tylko dlatego, że nadawca jest księdzem.
sem napisał(a):"Wakacje to trudny czas dla każdego katolika.' - ooo tak, ciężki krzyż w słoneczne dni. Nie wiem jak Ty, ale ja mam przed oczami taki widok: słoneczny dzień, plaża, cieplutki piasek pod paluchami stóp, szum fal, ludzie w swobodnych strojach kąpią się w morzu albo biegają po plaży z piłką plażową, atmosfera dosyć sielankowa i beztroska. I gdzieś pomiędzy tymi ludźmi przemykają katolicy - niosą ze sobą torbę z kocem, parasol, parawan i gigantyczny krzyż na ramieniu. I cierrrrpiąąąą, bo wakacje to trudny czas dla każdego katolika.
Ta plastyczna wizja bardzo mnie rozbawiła i oczywiście celnie wychwytujesz ten ROTFL, immanentnie obecny w całej propozycji ks. Długosza: to wszystko jest po prostu w większości przypadków tak nieżyciowe, że śmieszne. Cool, zgadzamy się
Tylko że ja nie kumam sedna Twojego zarzutu. Ty się czepiasz tego, że ksiądz kościoła bądź co bądź katolickiego podsuwa innym katolikom zgoła katolicki sposób rozwiązywania takich sytuacji. A niechże im podsuwa - powiadam. To jest jednak kwestia wyboru, czy człowiek się chce z taką wizją zgadzać czy nie. A ludzie, do których to jest adresowane - czyli młodzież - akurat pewnie są w tym wieku, w którym zaczynają dostrzegać dramatyczny rozdźwięk między sytuacjami, o których im księża opowiadają, a tzw. realem.
Słowem: jak bym na to nie patrzył, nie widzę tu żadnego pola do antyklerykalnych reakcji. Każdy sobie na swoim poletku może siać i orać jak chce.
sem napisał(a):Katolik ma nakaz zachować katolicką moralność i ma również zakaz jej łamania. Nie zachowanie nakazu katolickiej moralności wiążę się dla katolika z 'duchowymi' konsekwencjami. Jak dla mnie cały nagłówek odwołuje się w każdym zdaniu do nauki kościoła katolickiego.
Powtarzam więc pytanie: czego byś oczekiwał?
No bo jeśli będziesz oczekiwać, że ksiądz katolicki wypowie się z aprobatą o zachowaniach niezgodnych z katolicką moralnością, to się zawsze zawiedziesz. Tylko ja pytam: czy osoba o światopoglądzie ateistycznym, agnostycznym itd. powinna się tym w ogóle przejmować? Przecież narracja ks. Długosza, i tak dość łagodna przecież jak na standardy polskiego Kościoła, nie jest w tym kraju jedyną obowiązkową.
sem napisał(a):W każdym razie, wolałbym by ktoś, kto wartości tego nie zna, dowiadywał się o tym w zgodzie z zachowaniem wolności wyboru, a nie nakazem z ambony.
Powtarzam ci:
nakaz z ambony, nauka katechizmu, apel księdza itd. - te chwyty działają tylko na ludzi, którzy chcą ich słuchać.
Jest więc i tak mało prawdopodobne, że wybijesz to z głowy komuś, kto chce tego słuchać i na tym opiera swoje życie.
Do prawdziwego buntu (również antykościelnego) człowiek dochodzi samodzielnie, najczęściej dostrzegając dramatyczny dysonans, o którym pisałem wyżej.
Dlatego sądzę, że przeceniasz wpływ takiego imperatywu.
sem napisał(a):tu też rozbijamy się o podejście - czy sensowne rzeczy tracą swój sens, gdy są wypowiadane przez księdza. Dla mnie w tym przypadku tracą. Bardzo możliwe, że czegokolwiek by ten ksiądz nie powiedział - nie zgodziłbym się z nim.
Ano widzisz.
Dla mnie pole do dyskusji się zawęża w momencie, w którym przyznajesz - w skrócie to ujmę: "Cokolwiek by ksiądz powiedział, to i tak będzie źle. Dlatego, że jest księdzem".
Sorry - to jest logika charakterystyczna dla Terlikowskiego i zgoła fanatyczna. Czyli: jeśli nawet Owsiak robi coś dobrze, to tym gorzej dla niego. Nie można go za to pochwalić - jest zły, dlatego że jest Owsiakiem.
Ty mówisz: ksiądz nie może powiedzieć niczego sensownego. Sensowne rzeczy przestają być sensowne w ustach księdza. A więc - jeśli nawet mówi coś sensownego, to i tak należy go za to przeczołgać i wyśmiać. Bo jest księdzem.
Ja na taką postawę nie przystaję, uważam ją za niehumanistyczną i (w zalążku) fanatyczno-fundamentalistyczną. Ludzie czasem mówią głupio, czasem mądrze, jedni rzadziej, inni częściej - spłycanie tego do tezy, że ktoś bredzi zawsze, bo jest księdzem, jest słabe.
sem napisał(a):Dla mnie religia katolicka porusza się w świecie ludzkich emocji jak słoń w składzie porcelany, co dla mnie jasno świadczy o tym, że została wymyślona przez kogoś, kto o tych emocjach nie miał pojęcia, w czasach kiedy o tych emocjach pojęcia nie było.
itd.
Nie chcę wchodzić w pryncypialny spór, moje zdanie na temat religii katolickiej jest dużo bardziej złożone.
Również dlatego, że Polska jest pod tym względem krajem dość specyficznym i tutejsza historia mocno wpływa na to, jak się Kościół ma (a ma się tłusto) i jak postrzega swoją obecność w życiu publicznym.
Otóż ja nie jestem wrogiem religii, natomiast polski model obecności Kościoła w życiu publicznym całkowicie odrzucam.
I tu się pewnie zgodzimy: uważam, że wpływ KK jest stanowczo zbyt duży w dziedzinach takich jak dajmy na to edukacja.
To z tego się bierze model, o którym piszesz. Ja uważam, że nie w Kościele jest problem - jest jaki jest - ale w słabości instytucji świeckich i w uleganiu przez nie strachowi przed "kolosem na glinianych nogach". I tu mam na myśli ustawę aborcyjną z przyległościami, religię w szkołach itp.
sem napisał(a):Ja oczekuję, by osoba w jakimś sensie publiczna, bo kimś takim jest każdy ksiądz w swojej parafii, mająca wpływ na dużą ilość osób, przestała głosić poglądy, przez które, moim zdaniem, cierpią obecnie miliony ludzi na świecie. Innymi słowami - oczekuję by zamilknął każdy ksiądz, nie tylko Ci najśmieszniejsi.
A ja myślę, że przesadzasz i rozdymasz swoje oczekiwania do levelu antyklerykalnej histerii
Z tym cierpieniem milionów to też byłbym ostrożniejszy trochę, bo na początku XXI wieku są systemy religijne dużo bardziej opresyjne wobec swoich wyznawców i innowierców niż ten z centralą w Watykanie